deutsche version english version
Lubin 1982
główna  fotografie  archiwum  wystawy  wydawnictwa  linki  forum  blog  kontakt

Słowo Polskie - Gazeta Wrocławska z 13.09.2006 r.

Głogowianie odnaleźli wśród milicjantów tłumiących manifestację w Lubinie rzecznika swojej policji

Wystawa nosi nazwę Zbrodnia Lubińska 82. Ludzie nie kryją zdziwienia, że jest tu wzmianka o Józefie Koszowie - radnym i oficerze prasowym głogowskiej komendy

Głogowianin wymieniony jest jako członek oddziału milicji st. kapral Koszów, który pobrał 90 sztuk amunicji. Z Józefem Koszowem nie mogliśmy porozmawiać. Komisarz jest na wczasach w Turcji. Wróci za kilka dni. Jego przełożony ostrożnie komentuje przeszłość policjanta.

Nieszczęście policjanta
- Muszę wysłuchać, co on sam ma w tej sprawie do powiedzenia. Nie mam w tej chwili podstaw prawnych, aby wyciągać wobec niego jakiekolwiek konsekwencje - mówi głogowski komendant Eugeniusz Łukijańczuk. - Proszę pamiętać, że Koszów był weryfikowany i do jego służby w milicji nie było zastrzeżeń. Losy ludzkie są skomplikowane, a nieszczęście policjantów polega na tym, że mogą znaleźć się w różnych miejscach. Dziś trudno jest jednoznacznie oceniać decyzje sprzed ponad dwudziestu lat.

Komendant nie zna wystawy
Poprosiliśmy komendanta wojewódzkiego o wypowiedź, dlaczego rzecznikiem policji jest dawny milicjant uczestniczący w lubińskich wydarzeniach, ale nie udało nam się porozmawiać osobiście. Nadinspektor Andrzej Matejuk przekazał nam komunikat: "W odpowiedzi na pytania informuję, że treści materiałów prezentowanych na wymienionej przez Panią wystawie nie są nam znane, w związku, z czym nie możemy się do nich odnieść. Pragniemy przypomnieć, że wydarzenia lubińskie są szczegółowo wyjaśniane przez prokuratury, sądy, jak również IPN, w związku z czym czekamy na wszelkie wnioski. Ewentualne decyzje w tej sprawie będą mogły być podjęte po zakończeniu postępowań prowadzonych przez wymienione instytucje".

Brat przeciwko bratu
Opinie głogowian o sprawie są różne. Dla Marii Majerskiej postawa najbardziej znanego policjanta w mieście jest trudna do oceny. - Dziś bardzo łatwo jest kogoś potępić, a przecież nie tylko milicjanci stawali po drugiej stronie. Mój mąż był w głogowskiej jednostce milicji i również musiał wykonywać rozkazy. Chociaż jego brat pracował w hucie. Kiedy zakład był pacyfikowany stanęli po przeciwnych stronach - mówi 45-letnia głogowianka.
Józefa Wodnicka działała w opozycji. - Każdy stawał tam, gdzie chciał i nie ma dziś żadnego wytłumaczenia, że wykonywał rozkazy. Można było odmówić i pójść do więzienia, ale na taki krok tylko nieliczni się decydowali - mówi.
- Jeśli to prawda, to radny Koszów ma problem i powinien się wytłumaczyć - uważa prezydent miasta Zbigniew Rybka. - Z drugiej strony przypomina mi to lustrację, która nie zawsze jest w stanie oddać ducha tamtych czasów oraz uzasadnienie podejmowanych decyzji.
- Moim zdaniem, taka przeszłość to wielka przeszkoda i uważam, że ten pan nie powinien pełnić żadnego stanowiska w policji, a wręcz należałoby go zwolnić - mówi Bronisława Poźniak, matka Mieczysława Poźniaka, który został zastrzelony podczas lubińskiej demonstracji.

Niewiele o dowódcach
Autorem wystawy jest dyrektor Centrum Kultury Muza dr Marek Zawadka. Zdjęcia, które dokumentują tragiczne dni, wykonali Jerzy Kosiński i Krzysztof Raczkowiak. Oprócz fotografii na tablicach prezentowane są również dokumenty: notatki służbowe, faksy i protokoły milicyjne. Materiały pochodzą z archiwów IPN-u i ze zbiorów Marka Zawadki, który pisze prace habilitacyjną z historii Zagłębia Miedziowego. - Nazwiska, które pojawiły się na plakatach są już znane od 1992 roku - mówi Zawadka. - Były opublikowane w książce Stanisława Śniega "Alarm dla miasta Lubina". Ludzie ci, w tamtym czasie, byli osobami publicznymi. I tak starałem się być łagodny i nie umieściłem ich imion czy adresów. Oszczędzałem rodziny poszkodowanych. Żałuję, że nie podałem więcej informacji o dowódcach - dodaje Marek Zawadka.

Danuta Bartkowiak, współpraca AAG

punktpowrót do archiwum
punktna początek strony

© Krzysztof Raczkowiak