deutsche version english version
Lubin 1982
główna  fotografie  archiwum  wystawy  wydawnictwa  linki  forum  blog  kontakt

Tygodnik Mazowsze z 15.07.2003 r.

Strzelali jak do kaczek

Wrocławski Sąd Okręgowy skazał trzech milicjantów dowodzących akcją krwawego stłumienia solidarnościowej manifestacji 31 sierpnia 1982 roku w Lubinie. Bogdan G., ówczesny zastępca komendanta wojewódzkiego MO w Legnicy i Jan M., zastępca dowódcy MO w Lubinie, dostali po 15 miesięcy, Tadeusz J., dowódca plutonu ZOMO - 2,5 roku.

Pokojowa manifestacja lubinian była odpowiedzią na wezwanie podziemnych władz Solidarności w drugą rocznicę porozumień gdańskich. Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w lipcu 1998 roku. Wrocławski Sąd Wojewódzki orzekł wówczas, że milicjanci są winni śmierci trzech uczestników manifestacji. Nie poszli jednak do więzienia, gdyż kara podlegała umorzeniu na podstawie amnestii z 1984 roku. Sąd uznał, że nie ma dowodów, aby oskarżeni działali w zamiarze zabójstwa.

Pierwszy wyrok
Prokurator Edward Zalewski zarzucił milicjantom "sprawstwo kierownicze" zabójstwa, żądając kar więzienia od ośmiu do dziewięciu lat. Sąd zmienił jednak kwalifikację prawną ich czynu. Stwierdził, że nie ma dowodów, aby oskarżeni działali w zamiarze zabójstwa i w jakikolwiek sposób namawiali do tego zomowców. Zdaniem sądu "wyposażenie ZOMO w długą broń i ostrą amunicję nie wystarczy, by przypisać oskarżonym zamiar zabójstwa". Uznano jedynie, że funkcjonariusze "sprowadzili powszechne niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia ludzi" (art. 152) oraz "nieumyślnie spowodowali śmierć przez niedopełnienie obowiązków służbowych" (art. 140 kk).

W 1998 roku koledzy zabitych i ich rodziny, zebrani w gmachu sądu krzyczeli: - "Hańba", "komunistyczny sąd", "kontynuacja PRL". Po ogłoszeniu wyroku wyszli z sali nie czekając nawet na odczytanie uzasadnienia. Teraz wysłuchali wyroku w milczeniu.
- To drobny krok w dobrym kierunku. Pierwszy wyrok w dużym procesie o przestępstwa popełnione w czasach PRL - skomentował oskarżyciel posiłkowy Henryk Rossa.

Winne media
W Lubinie od kul milicjantów zginęli: Andrzej Trajkowski (31 lat), Michał Adamowicz (28 lat) i Mieczysław Poźniak (25 lat). Sąd uznał, że Bogdan G. nie tylko zatwierdził plan działania ZOMO wobec manifestantów, ale doskonale wiedział, że będą wyposażeni w długą broń i ostrą amunicję.
Jan M., który był dowódcą jednego z odcinków, wydał rozkaz rozproszenia demonstracji. Kiedy usłyszał, że są ranni, opuścił miejsce zdarzenia i wrócił do komendy milicji.
Tadeusz J., były dowódca plutonu ZOMO, rozkazał swym ludziom utworzenie tyraliery i skierowanie broni w kierunku manifestantów. Rozkaz wstrzymania ognia wydał dopiero wtedy, gdy padł pierwszy zabity.

Oskarżyciel posiłkowy Henryk Rossa mówił, że "milicjanci strzelali do bezbronnych ludzi jak do kaczek".
Żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Bogdan G. twierdził, że nie zdawał sobie do końca sprawy, co faktycznie działo się na ulicach Lubina 31 sierpnia 1982 roku. Jan M. twierdził patetycznie: "Przyjdzie mi żyć ze świadomością, że byłem milicjantem w tym okresie". Tadeusz J. również wnosił o uniewinnienie. Ciekawą linię obrony przyjął obrońca oskarżonych. Stwierdził, że wszystkiemu winne są media, które całej sprawie nadają rozgłos i ferują przedwczesne wyroki.

Pierwszy wyrok w sprawie wydarzeń lubińskich zapadł w Sądzie Wojewódzkim we Wrocławiu 14 lipca 1995 roku. Z powodu braku dowodów Bogdan G. został uniewinniony. Janowi M. i Tadeuszowi J. zmieniono kwalifikację czynu na niedopełnienie obowiązków służbowych i umorzono postępowanie ze względu na przedawnienie. W 1996 roku Sąd Apelacyjny uchylił ten wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Po obecnym wyroku prokurator Edward Zalewski zapowiedział apelację, gdyż nie zgadza się ze zmianą przez sąd kwalifikacji czynu milicjantów.

Prowokacja i brutalność
W albumie "Solidarność - XX lat historii" czytamy: "Najtragiczniejszy przebieg miały manifestacje w niewielkim Lubinie, gdzie przybyły z Legnicy oddział ZOMO otworzył ogień z broni maszynowej pomimo, że nie zaistniała sytuacja bezpośredniego zagrożenia życia. Zomowcy urządzili regularne polowanie nie tylko na demonstrantów, ale i na przygodnych przechodniów, ścigając ich po całym mieście i strzelając z otwartych drzwi milicyjnych nysek granatami gazowymi i petardami oraz ostrą amunicją. Dwie osoby zginęły na miejscu, jedna zmarła w szpitalu, osiem osób otrzymało rany postrzałowe. Zbrodnia ta wywołała następne demonstracje trwające jeszcze kolejne dwa dni, a miasto zostało dosłownie zalane przez oddziały MO. Zbrodnia ta, chociaż miała wszelkie cechy prowokacji, mogła też być następstwem samowoli i brutalności funkcjonariuszy MO. Usiłowano ją zatuszować, a śledztwo w tej sprawie umorzono 11 kwietnia 1982 roku. Nie można jednak wykluczyć, że Lubin został wytypowany dla wykazania stopnia determinacji władz gotowych bronić socjalizmu jak niepodległości".

Zdrajca Jaruzelski
A oto skrócony przebieg wydarzeń:
Lubin - siły milicyjne składające się z 33 funkcjonariuszy NOMO, 34 żołnierzy ROMO oraz 33 ormowców są przygotowane do zapobieżenia demonstracji. Nomowcy, dowodzeni przez por. Maja, posiadają broń palną. O godz. 14 romowcy rozciągają kordon, który zagradza dostęp do placu Wolności. Ludzie tam zebrani układają z kwiatów krzyż. Skandują m.in.: "Precz z komuną!", "Uwolnić Wałęsę!", "Jaruzelski - zdrajca i morderca narodu!". O 15.30 rozpoczyna się wiec. Zebrani odpowiadają gwizdami na apel wzywający do rozejścia się. W wyniku ataku milicji i ostrzału gazowego ludzie z placu uciekają w boczne uliczki. Pojawia się pluton ZOMO z KW MO z Legnicy, który otwiera ogień w kierunku demonstrantów, mimo braku bezpośredniego zagrożenia życia. Rozpoczyna się bezwzględne polowanie na ludzi. Zomowcy otwierają ogień do każdego, kto jest w ich zasięgu wzroku. Śmierć ponoszą Andrzej Trajkowski i Mieczysław Poźniak. Trafiony w tył głowy Michał Adamowicz umiera trzy dni później. Akcja milicyjna kończy się w późnych godzinach nocnych. Osiem osób ma rany postrzałowe, a trzy osoby inne obrażenia.

Okazało się, że Lubin...
Jan Krzysztof Kelus w piosence "Jesień w pasiece" śpiewał:

"Nie byłem z wami
na ulicach
Sławek pojechał
ja zostałem
może znów było za daleko
a może się zwyczajnie bałem
a potem zagłuszaczki charkot
spikera głos się gubił
że Lublin najpierw myśleliśmy
a okazało się, że Lubin
na gałkach radia palce
i zagłuszaczki charkot
a tam ulice znów wymarłe
patrol spotyka patrol
mówicie śpiewki moje smutne
bólu się boję tak jak wy
tak jak oni
jakie to miasto będzie znów następne
może Ełk, może Toruń, może Konin
o ludzkiej śmierci nie opowiesz pieśnią
wiersze kadzidło zmarłym
odważnym wszystkim pokłon niski
pogarda dla kanalii."

Tadeusz M. Płużański

punktpowrót do archiwum
punktna początek strony

© Krzysztof Raczkowiak